Jeżeli naprawdę zależy nam, aby poznać drugiego człowieka, musimy oderwać się od własnych przekonań, sądów i wyobrażeń na jego temat. Bez tej pracy skazani jesteśmy na mierzenie innych ludzi tylko i wyłącznie swoją miarą. Większość  ludzi żyje w przekonaniu, że to, co widzimy, słyszymy czy czujemy jest rzeczywistym odzwierciedleniem rzeczywistości, w jakiej żyjemy. I chociaż wydaje się to dość odległe od naszego codziennego doświadczenia, prawda jest jednak inna. Nasz umysł nie jest jedynie odbiorcą wrażeń dopływających ze świata, a jest w dużej mierze współtwórcą, a w niektórych przypadkach nawet samodzielnym autorem tego, co spostrzegamy. Nie wiem czy wiesz, ale każdy z nas ma w oku tak zwaną plamkę ślepą. Jest to takie miejsce na siatkówce, które pozbawione jest receptorów odbierających fale świetlne. Oznacza to, że każdy z nas, gdybyśmy faktycznie postrzegali świat taki, jak tworzą go zmysły, mniej więcej w lewym górnym rogu pola widzenia widziałby czarną plamę. Nic takiego jednak się nie dzieje. Jeżeli jesteśmy zdrowi, to spoglądając w dowolnym kierunku widzimy pełnię obrazu. Dzieje się tak dlatego, że nasz umysł uzupełnia ten brakujący element własnym i wyobrażeniami wynikającymi z doświadczenia i kontekstu. I tak się dzieje w każdym ze zmysłów. Im bardziej zaawansowane procesy poznawcze bierzemy pod uwagę, tym więcej w nich jest naszej osobistej kreacji, a mniej faktycznego obioru zewnętrznego świata. Wszelkie skróty myślowe, stereotyp, schematyczne myślenie są doskonałym przykładem tego, że postrzegamy i myślimy o świecie nie po to, aby zrozumieć, jaki jest naprawdę, ale bardziej po to, aby dopasować go do już wcześniej zgromadzonej w naszym umyśle wiedzy, pojęć i kategorii. Umysłowi bardziej bowiem zależy na tym, aby potwierdził to, co już wie, niż faktycznie poznał i zweryfikował swój dotychczasowy punkt widzenia. Kiedy docieramy do zjawisk na poziomie interpersonalnym, czyli naszej próby zrozumienia drugiego człowieka, ta przewaga „tworzenia rzeczywistości” nad faktycznym jej odbieraniem jest drastycznie przeważająca. Mówi się nawet o zjawisku „samospełniającego się proroctwa”, kiedy to nasze własne przekonania i opinie sprawiają, że świat dookoła nas dostosowuje się do tego, jak o nim myślimy. I oczywiście nic w tym złego. Co więcej takie ukierunkowanie procesów poznawczych na kreację informacji, kreację rzeczywistości, a nie na jej czysty odbiór niesie ze sobą wiele korzyści. Szybciej myślimy, ułatwiamy sobie podejmowanie decyzji, mniej zużywamy na to energii, mamy mniej wątpliwości, a tym samym mniej niepokoju, no i, przede wszystkim, nie widzimy ciągle tej czarnej plamki w lewym górnym rogu naszego pola widzenia! Ceną jednak, którą za to płacimy, jest zamykanie się na świat zewnętrzny, zamykanie się na różnorodność i zamykanie się tym samym na prawdziwe poznanie drugiego człowieka. Pamiętajmy, że aby wiedzieć, a nie się domyślać, potrzebujemy zapytać. Potrzebujemy otworzyć się na drugiego człowieka i jego świat, aby upewnić się, że to, co zrozumieliśmy jest faktycznie tym, co on nam chciał przekazać. Dopiero kiedy wysiłkiem woli lub nawyku zaczniemy dostrzegać drugą osobę z jej własnym systemem pojęć, znaczeń, percepcji świata, mamy szansę na prawdziwe spotkanie. Beata Kozyra, w swojej książce „Praktyczne zarządzanie zmianą w firmie” opisała taki oto ciąg rozmowy. Przeczytajcie. A ja życzę wam, abyście jak najrzadziej znajdowali się w sytuacji, gdy musicie „zaprezentować wersję demonstracyjną”. „Programista do szefa programistów: Nie jesteśmy w stanie napisać tego programu w zaproponowanym terminie. Więcej. Nie jesteśmy w stanie napisać go w ogóle. Wymagałoby to bowiem całkowitej zmiany strategii firmy i wejścia w całkiem nową dla nas dziedzinę, a nikt z naszego zespołu nie ma odpowiedniego zasobu wiedzy z tej dziedziny. Moim zdaniem nie powinniśmy przyjmować tego zlecenia bez zastanowienia” Szef programistów do szefa projektu: Projekt wymaga zmiany założeń. W tej chwili nie mamy ludzi, którzy mogą się tego podjąć. Wymagałoby to dodatkowego szkolenia. Moim zdaniem nie jesteśmy gotowi do podejmowania tego typu zadań. Szef projektu do głównego menadżera: Projekt wymaga pewnych zmian strategii i niewielkiego doszkolenia paru ludzi. Moim zdaniem możemy ostrożnie podjąć temat. Główny menadżer do dyrektora: Projekt udowodni klientom zdolność naszej firmy w zakresie elastycznego dopasowania się do potrzeb użytkownika. Moim zdaniem możemy podjąć się tego zadania, ale pod pewnymi warunkami. Dyrektor do szefa sprzedaży: Proszę przekazać informacje klientowi. Dyktuję: Zlecili nam Państwo projekt z dziedziny, w której nasza firma ma wieloletnie doświadczenie. Wykonaliśmy wiele podobnych projektów dla bardzo znanych firm, a zatem i Państwa zamówienie zostanie wykonane w podanym przez was terminie. Szef sprzedaży do handlowca: Mamy wieloletnie doświadczenie w tworzeniu tego typu aplikacji. Nie ma więc żadnych problemów, aby obsłużyć tego klienta. Co więcej, możemy skrócić termin wykonania projektu, jeżeli konkurencja będzie naciskać. Handlowiec do klienta: Praktycznie mamy takie aplikacje gotowe. Wystarczy tylko poddać je odpowiednim modyfikacjom, aby dostosować je do potrzeb waszej firmy. Klient do handlowca: Czy mogę zatem prosić o wersję demonstracyjną?”   Co sądzisz o tym wpisie? Czy okazał się przydatny? Zachęcam do pozostawienia komentarza.